Wyszukaj w serwisie
newsy tylko u nas foto telewizja lifestyle quizy O nas
News.Swiatgwiazd.pl > Newsy > Tragedia w domu gwiazdy TVP. "Odeszłaś". Tuż przed Wigilią wieści łamiące serce
Magdalena Szymańska
Magdalena Szymańska 18.12.2025 08:17

Tragedia w domu gwiazdy TVP. "Odeszłaś". Tuż przed Wigilią wieści łamiące serce

Tragedia w domu gwiazdy TVP. "Odeszłaś". Tuż przed Wigilią wieści łamiące serce
fot. KAPiF

Wielki smutek w życiu popularnej wokalistki. Margaret podzieliła się z fanami bardzo osobistą wiadomością, która natychmiast wywołała lawinę komentarzy. Odeszła istota, która towarzyszyła jej na każdym kroku przez lata.

Kariera Margaret

Małgorzata Jamroży, czyli nasza eksportowa Margaret, to przypadek, który wymyka się prostym ocenom. Kiedy dekadę temu wyskoczyła z "Thank You Very Much", wielu widziało w niej tylko ładną dziewczynę w kolorowych ciuchach, która ma podbić zachodnie radiostacje. I faktycznie, przez chwilę szło to w stronę międzynarodowego popu, wielkich scen i prób podbicia Szwecji czy Niemiec. Jednak to, co wydarzyło się później, jest znacznie ciekawszym materiałem na historię o szukaniu siebie. Margaret w pewnym momencie zwyczajnie odcięła kupony od wizerunku lalki z pudełka. Zamiast brnąć w bezpieczny, radiowy lukier, postawiła na swoim. Przeprowadzka do lasu, zerwanie kontraktu z wielką wytwórnią i wejście w miejskie, rapowe brzmienia – to był ruch, którego nikt się po niej nie spodziewał.

Dzisiejsza Margaret to już nie tylko wokalistka, ale postać, która ma własne zdanie na temat produkcji muzycznej i biznesu. Jej płyty, jak "Gaja Hornby" czy "Siniaki i cekiny", pokazują, że artystka przestała się ścigać z listami przebojów, a zaczęła bawić formą. Zmienia wizerunek tak często, że trudno za nią nadążyć, ale zawsze wydaje się to spójne z tym, co aktualnie gra jej w duszy. Dodatkowo nie boi się mówić o zdrowiu psychicznym czy trudnych kulisach branży, co skróciło dystans między nią a fanami.

Patrząc na jej drogę, widać przede wszystkim odwagę. W świecie, gdzie algorytmy dyktują, co ma być hitem, ona wybrała wolność. Może nie każdemu pasuje jej nowa, bardziej surowa odsłona, ale nie można jej odmówić jednego: Margaret przestała być produktem, a stała się świadomą artystką. I to jest w tej całej popowej układance najcenniejsze.

Tragedia w domu gwiazdy TVP. "Odeszłaś". Tuż przed Wigilią wieści łamiące serce
Margaret fot. KAPiF

Życie prywatne Margaret

Margaret od lat gra nam na nosie. Kiedy wydaje się, że już wiemy, w którą stronę pójdzie jej kariera, ona robi woltę i ląduje w zupełnie innym miejscu. Z jej życiem prywatnym jest podobnie – niby wszystko jest na widoku, a jednak Małgosia Jamroży potrafi zachować w tym wszystkim zdrowy dystans, który rzadko spotyka się u osób z pierwszych stron gazet. Największy szum zrobił jej ślub z Piotrem Kozieradzkim, znanym jako KaCeZet. Nie było białej sukni w katedrze ani ustawki z fotoreporterami. Zamiast tego dostaliśmy zdjęcia z szamańskiej ceremonii w Peru. To był jasny komunikat: żyję po swojemu, na własnych zasadach, z dala od polskiego blichtru. Margaret przestała gonić za byciem „idealną pop gwiazdą” i postawiła na autentyczność, co widać nawet w tym, jak urządziła swoje życie poza miastem.

Przeprowadzka do domu w lesie, pod Warszawę, była momentem przełomowym. Media plotkarskie szukały w tym sensacji, a ona po prostu chciała mieć święty spokój. Brak zasięgu, natura i życie w rytmie „slow” stały się jej nową codziennością. W wywiadach bije od niej spokój – mówi otwarcie o dbaniu o zdrowie psychiczne i o tym, że terapia to żadne tabu. To odświeżające, bo nie próbuje sprzedać nam bajki o idealnym życiu, tylko pokazuje, że każdy ma prawo do gorszych chwil i resetu. Dzisiaj Margaret to już nie ta dziewczyna od cukierkowych hitów. To dojrzała kobieta, która chroni swoją prywatność w sposób bardzo naturalny. Nie musi niczego udowadniać. Jej relacja z mężem wydaje się być oparta na wspólnym tworzeniu i podobnym spojrzeniu na świat, a nie na błysku fleszy. I to chyba jest w niej najciekawsze – potrafi być ikoną stylu, a jednocześnie zostać tą zwykłą Gosią, która najlepiej czuje się w dresie, we własnym ogrodzie.

Jednak tą sielnakę zakłóciła tragedia i to przed samymi świętami.

Margaret w żałobie.

Margaret poinformowała właśnie o odejściu Tosi, swojej ukochanej suczki, i zrobiła to w sposób, który po prostu chwyta za gardło. Bez zbędnego blichtru, bez promowania nowej płyty w tle – po prostu czysty, ludzki smutek.

Tosia. Odprowadziłaś mnie w bezpieczne miejsce, otarłaś moje łzy i odeszłaś – napisała piosenkarka

Na jej profilu pojawiło się czarno-białe nagranie i kilka zdjęć. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to kolejna celebrycka wrzutka, ale w tym przypadku trudno nie poczuć autentyczności. Tosia towarzyszyła artystce przez lata, była z nią na backstage’ach, w trasach i w tych wszystkich momentach, o których nie piszą portale plotkarskie. Margaret nigdy nie ukrywała, że jej psy to pełnoprawni członkowie rodziny, a ich relacja była daleka od robienia z pupila modnego dodatku do torebki.

  • O jejku, ale ci współczuję! Trzymaj się kochana 
  • Wiem jak to jest, kilka tygodni temu straciłam moją sunię, bratnią duszę. Trzymaj się, z czasem łatwiej oddychać
  • Przykro mi  trzymaj się - pisali wspierający fani

To, co uderza najbardziej, to reakcja ludzi. Pod postem wylano morze wsparcia. W świecie, gdzie social media kojarzą się głównie z hejtem i sztucznością, pożegnanie psa stało się momentem wspólnoty. Fani zaczęli dzielić się własnymi historiami o stracie zwierzaków, co pokazuje, że takie proste, bolesne posty paradoksalnie skracają dystans między gwiazdą a odbiorcą najbardziej.

Tragedia w domu gwiazdy TVP. "Odeszłaś". Tuż przed Wigilią wieści łamiące serce
Margaret fot. KAPIF
Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News