Rodzina Clarke w ogniu krytyki. Aż trudno uwierzyć, co tym razem im zarzucono
Szokujące doniesienia o finansowym upadku popularnej celebrytki. Wszystko przez długi, o których mało kto wiedział. Teraz, gdy w internecie pojawiła się kolejna prośba o pomoc, wylała się fala ostrej krytyki. Czy jej wiarygodność została bezpowrotnie zniszczona?
Problemy finansowe rodziny Clarke
Historia rodziny Clarke’ów od dawna przypomina gotowy scenariusz na serial, ale ostatni odcinek tej sagi jest wyjątkowo gorzki. Dominika Clarke, mama słynnych jedenastoraczków z Horyńca, która od kilku miesięcy układa sobie życie w Tajlandii, zderzyła się z polską rzeczywistością urzędową w najmniej spodziewanym momencie. Okazało się, że rajska plaża i palmy nie chronią przed zajęciem komorniczym na polskich kontach. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dług wcale nie należy do niej – to spadek po zmarłej matce, o którym Dominika, jak twierdzi, nie miała pojęcia.
Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji. Nigdy w życiu nie czułam się tak samotna, bezradna i bezbronna jak wczoraj. Dla tych, którzy widzieli mój wczorajszy film - widzieliście moje łzy. Widzieliście prawdziwą rozpacz matki 11 dzieci, która na kilka dni przed Świętami dowiaduje się, że wszystko, co miała zaplanowane, nagle zniknęło. – napisała
W całej tej sytuacji uderza przede wszystkim moment, w którym spadł ten cios. Tuż przed świętami, kiedy każdy z nas planuje wydatki i szuka spokoju, rodzina Clarke’ów dowiedziała się, że ich środki do życia zostały zamrożone. To klasyczny przykład tego, jak biurokracja potrafi dopaść człowieka na drugim końcu świata. Dominika Clarke wprost opisuje swój strach – trudno się jej dziwić, kiedy nagle, mając na utrzymaniu tak liczną gromadkę dzieci, tracisz dostęp do pieniędzy, które miały zapewnić im bezpieczeństwo. Zamiast planowania świątecznej kolacji, pojawiła się walka o to, jak w ogóle opłacić bieżące rachunki.
Po raz pierwszy w życiu czuję paraliżujący strach. Zamiast świątecznej radości, czuję ciężar. Codziennie walczę, żeby moje dzieci miały wszystko, czego potrzebują. I nagle, na kilka dni przed Świętami, zostałam z niczym" - podkreśliła

Rodzina Clarke została z 500 zł na przeżycie
Cały problem polega na tym, że w Polsce dziedziczenie długów to wciąż pułapka, w którą wpada mnóstwo osób. Można o kimś nie słyszeć latami, nie utrzymywać kontaktu, a po śmierci krewnego obudzić się z pismem od komornika. Dominika zaznacza, że nie znała skali tych zobowiązań. Dla kogoś, kto próbuje budować życie od nowa w Azji, taka wiadomość to nie tylko problem finansowy, ale przede wszystkim potężne obciążenie psychiczne. Poczucie utraty kontroli nad własnym życiem, o którym wspomniała w swoim wpisie, to coś, co zrozumie każdy, kto choć raz musiał walczyć z systemem bankowym czy urzędniczym.
Boli, gdy kopie się leżącego, dlatego, mimo że jest mi wstyd i ciężko, wykładam karty na stół. Załączam zdjęcia pism i blokad. Oto naga prawda: Wczoraj weszłam na swoje konta bankowe, żeby opłacić rachunki. Przeżyłam szok. Wszystkie moje konta – prywatne i firmowe – zostały zablokowane" - napisała.
Blokada konta to w dzisiejszych czasach cywilizacyjna śmierć, zwłaszcza gdy przebywa się za granicą. Dominika Clarke nie ukrywa, że sytuacja jest podbramkowa. Często oceniamy ludzi znanych z mediów przez pryzmat kolorowych zdjęć na Instagramie, zapominając, że za tymi obrazkami stoją realne problemy, kredyty i zobowiązania. Tutaj mamy do czynienia z kobietą, która musi zarządzać gigantycznym „przedsiębiorstwem”, jakim jest jej rodzina, a nagle ktoś odcina jej dopływ tlenu. To pokazuje, że życie w Tajlandii nie jest ucieczką przed problemami, a jedynie zmianą dekoracji, w których te problemy nas dopadają.
To nie jest mój dług. To nie są pieniądze, które ja pożyczyłam i zmarnowałam. To zaległy rachunek mojej mamy, która zmarła 6 lat temu. Dług w wysokości 17 tysięcy złotych, który przez odsetki i koszty urósł do 60 tysięcy" - ujawniła.
Warto się zastanowić, jak wiele osób w Polsce jest w podobnej sytuacji – nieświadomych tego, co zostawili im bliscy w „spadku”. Przypadek Clarke’ów jest po prostu głośny medialnie, ale to przestroga dla każdego. Dominika zapowiada walkę o swoje prawa i wyjaśnienie sprawy, ale niesmak i stres pozostaną z nimi na długo. Świąteczna atmosfera pękła jak bańka mydlana, ustępując miejsca twardej walce o przetrwanie i prawniczym bataliom. Można jej współczuć lub nie, ale trudno odmówić jej siły w dzieleniu się tą mniej kolorową stroną życia, która rzadko pasuje do estetyki mediów społecznościowych.
Gdzie jesteśmy teraz? Na koncie było niezajęte 500 zł i udało mi się je wypłacić. Co gorsza - moja ciężko zarobiona wypłata jest właśnie w drodze na te zablokowane konta. Nie mogę zatrzymać przelewu. Te pieniądze po prostu "wpadną w dziurę" i zostaną zamrożone. Zostajemy bez środków. Mimo że mieszkam za granicą, utrzymywałam polskie konta, by opłacać rachunki. Myślałam, że mam wszystko poukładane prawnie. Myliłam się" - podsumowała na Facebooku
Teraz wygląda na to, że zaczyna się robic poważnie.
Padły kolejne oskarżenia w kierunku rodziny Clarke
Problemy finansowe rodziny Clarke’ów przyciągnęły uwagę nie tylko mediów, ale też internautów, którzy nie kryją swojego zdziwienia i oburzenia. Dominika Clarke, chcąc poradzić sobie z blokadą kont i zapewnić rodzinie środki do życia, zorganizowała tzw. „zbiórkę celową na wirtualnej kawie”. Wyznaczyła sobie cel w wysokości 77 700 zł, tłumacząc, że jest to kwota, która pozwoli jej i dzieciom przetrwać najbliższe dwa miesiące.
Kilka osób niezadowolonych z kwoty, którą sobie podałam przy zorganizowaniu tego celowego, jak to się mówi, zbiórka celowa na wirtualnej kawie. Czyli ja zapodałam sobie cel siedemdziesiąt siedem tysięcy siedemset złotych i ludzie bardzo się na to oburzyli. Jak można tyle pieniędzy sobie zażyczyć – mówiła w nagraniu.
Dominika tłumaczy, że liczba ta nie jest przypadkowa:
To jest taka bardzo liczba wysoko wibracyjna. No jest to liczba, która zapewnia mnie i mojej rodzinie spokojne życie przez dwa miesiące i to jest liczba, którą ja po prostu chciałam osiągnąć.
Mimo krytyki internautów Clarke podkreśla, że najważniejsze jest dla niej wsparcie tych, którzy zrozumieli sytuację:
Liczyłam na was, że się uda, ale i tak jestem już bardzo szczęśliwa, że dostałam ogromne wsparcie.
Niektórzy obserwatorzy nie szczędzili ostrych komentarzy. Padały oskarżenia o „wyłudzanie pieniędzy” czy „nieuczciwe korzystanie z popularności w mediach społecznościowych”, co tylko zwiększyło presję i stres Dominiki. Celebrytka stara się jednak zachować spokój i transparentność, pokazując dokumenty, tłumacząc sytuację i dzieląc się swoimi emocjami:
Słuchajcie, czy go osiągnę, nie wiem – mam nadzieję.
Cała sytuacja pokazuje, jak cienka granica dzieli życie publiczne od prywatnych dramatów. Krytyka ze strony internautów, choć bolesna, nie zniechęca Dominiki do walki o stabilność finansową rodziny. Jednocześnie przypomina, że nawet osoby znane z mediów społecznościowych mają prawo do trudnych chwil, które nie mieszczą się w estetyce idealnych zdjęć i kolorowych relacji.