Uwielbiana gwiazda disco polo przeszła pilną operację. Fani są w szoku
Gdzie podziewał się Andre? Po okresie tajemniczej nieobecności w sieci, artysta w końcu przerwał milczenie. Okazało się, że musiał przejść poważny zabieg. Fani wstrzymali oddech, czekając na wieści o jego stanie zdrowia.
Andre kariera.
Kiedy w 2013 roku cała Polska zaczęła nucić o tym, że „Ale Ale Aleksandra” ma oczy jak ta lala, nikt nie przypuszczał, że mamy do czynienia z fenomenem, który przetrwa dekadę. Andre, czyli Andrzej Marcysiak, wszedł do świata disco polo bocznymi drzwiami, bez wielkiego szumu medialnego, za to z ogromnym pokładem autentyczności.
To nie jest typowy młody chłopak w błyszczącej marynarce, który chce zostać gwiazdą TikToka. Andre to facet z doświadczeniem, który na scenę wszedł w dojrzałym wieku. Może właśnie dlatego jego muzyka tak trafia do ludzi – nie ma w niej sztuczności, jest za to szczery uśmiech i energia, której mogliby mu pozazdrościć dwudziestolatkowie. Zamiast silić się na nowoczesne brzmienia, postawił na to, co w tym gatunku najważniejsze: prostą melodię i tekst, który każdy potrafi powtórzyć po pierwszym przesłuchaniu.
Jego kariera to dowód na to, że w polskim show-biznesie wciąż liczy się „robienie swojego”. Podczas gdy inni znikają po jednym sezonie, on regularnie wypuszcza numery, które stają się hymnami każdej wiejskiej zabawy i wesela. Nie potrzebuje do tego skandali ani bywania na ściankach. Andre po prostu wychodzi na scenę, a publiczność kupuje go w całości.

Andre - życie prywatne.
Choć na scenie występuje jako Andre, prywatnie to przede wszystkim rodzinny gość z Tczewa, który zamiast skandali wybiera spokój. To ciekawe, bo w tej branży przyzwyczailiśmy się do blichtru i drogich fur pokazywanych na Instagramie. U Andre jest inaczej. Muzyk od lat idzie przez życie z tą samą kobietą – żoną Edytą. To ona była przy nim, gdy nikt jeszcze nie marzył o platynowych płytach, i to ona trzyma go w pionie teraz, gdy grafik pęka w szwach. Ich relacja to rzadki widok w show-biznesie: brak tu medialnych kłótni czy walki o okładki tabloidów.
Andrzej nie ukrywa, że najważniejszą rolą w jego życiu nie jest bycie piosenkarzem, ale ojcem i dziadkiem. Często podkreśla, że dom to jego azyl, a praca w studio czy koncerty to tylko dodatek do „prawdziwego” życia. Wolny czas spędza zwyczajnie – na spacerach, w ogrodzie czy przy wspólnym stole. To właśnie ta normalność sprawia, że fani go uwielbiają. Widzą w nim sąsiada, któremu po prostu się udało, a nie odklejoną od rzeczywistości postać z telewizora. W świecie, gdzie każdy chce być „jakiś”, Andre stawia na autentyczność i stabilność. Nie musi udawać kogoś innego, bo najwyraźniej bycie sobą w zupełności mu wystarcza. I może właśnie w tej prostocie tkwi przepis na sukces, który trwa znacznie dłużej niż jeden sezonowy przebój.
Ostatnio jednak muzyk miał poważny epizod medyczny.
Znany muzyk przeszedł pilną operację.
Kiedy gwiazda disco polo nagle milknie w mediach społecznościowych, fani zazwyczaj wstrzymują oddech. Tak było w przypadku Andre, który na chwilę zniknął z radarów, zostawiając po sobie jedynie domysły. Rzeczywistość okazała się jednak mniej sensacyjna, a bardziej medyczna – muzyk wylądował na stole operacyjnym. Nie było to jednak żadne „widzimisię”, tylko planowany zabieg nosa, który miał mu w końcu pozwolić normalnie oddychać.
Dzień dobry, cały i zdrowy. Operacja nosa się udała, usuwanie małżowin nosowych, tylko po to, by poprawić sobie życie, lepsze spanie, może mniej chrapania… — wyznał.
W branży, gdzie głos i kondycja to narzędzia pracy, takie naprawianie „usterek” to po prostu konieczność. Andre przyznał szczerze, że problemy z oddychaniem mocno dawały mu się we znaki. Po wszystkim musiał po prostu odpocząć, dlatego nie odpisywał na komentarze i nie wrzucał zdjęć. Trudno mu się dziwić – po narkozie i szpitalnym jedzeniu mało kto ma ochotę na robienie sobie selfie z filtrem.
Moi kochani, bardzo dziękuję za wszystkie życzenia, które nadsyłaliście. Ja w szpitalu sobie oczywiście je czytałem, tylno nie odpisywałem, bo nie miałem siły w sumie. Przyznaję — dodał.
Najważniejsze jednak, że rekonwalescencja idzie zgodnie z planem, a muzyk już pakuje walizki. Grafik ma napięty, bo już 27 grudnia wylatuje do Stanów Zjednoczonych. Polonia czeka na koncerty, a on najwyraźniej czuje się na siłach, by znów skakać po scenie. To spore wyzwanie, zwłaszcza że długa podróż samolotem tuż po operacji to nie jest spacer w parku.
