Norbi przeżył trudne chwile. Najpierw uzależnienie, później diagnoza
Norbi popularność zdobył dzięki tanecznym utworom i występom w telewizji. Chociaż wizerunek piosenkarza wydaje się niezmiennie związany z rozrywką i zabawą, w jego życiu prywatnym doszło do wielu trudnych momentów. Teraz w szczerym wywiadzie powiedział o diagnozie.
- Popularność Norbiego i występy w telewizji
- Norbi szczerze o uzależnieniu
- Zdrowotna katastrofa Norbiego
Popularność Norbiego i występy w telewizji
Norbi, czyli Norbert Dudziuk, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego show-biznesu, łącząca świat muzyki rozrywkowej z karierą telewizyjną.
Polska usłyszała o nim w 1997 roku, kiedy jego utwór „Kobiety są gorące” stał się gigantycznym przebojem. Piosenka ta, pochodząca z debiutanckiego albumu Samertajm, przyniosła mu prestiżową nagrodę Fryderyka. Choć Norbi wydał kilka płyt, z czasem płynnie przeszedł do roli prezentera. Widzowie znają go przede wszystkim jako gospodarza kultowych teleturniejów TVP: „Jaka to melodia?” oraz „Koło Fortuny”. Jego styl prowadzenia programów opiera się na dużym dystansie do siebie, poczuciu humoru i ogromnej spontaniczności.
Życie osobiste Norbiego od lat budzi zainteresowanie mediów, głównie ze względu na jego szczerość w kwestii relacji. Muzyk był żonaty trzykrotnie:
Norbi słynie z tego, że nie kreuje się na nieskazitelną gwiazdę. Otwarcie opowiada o swoich sukcesach, ale i o słabościach, takich jak dawna skłonność do hazardu czy trudne momenty w karierze. Obecnie mieszka w okolicach Radomia, ceniąc sobie spokój poza błyskami fleszy Warszawy, choć wciąż pozostaje aktywny zawodowo jako artysta estradowy i konferansjer.
Po latach przyznał, że uzależnienie wzięło górę nad jego życiem, a z konsekwencjami musi się liczyć do dziś.

Norbi szczerze o uzależnieniu
Norbi przez lata budował wizerunek wiecznie uśmiechniętego showmana, jednak pod tą maską kryła się mroczna walka z licznymi nałogami. Artysta otwarcie przyznaje, że u progu wielkiej kariery, napędzany oszałamiającymi zarobkami sięgającymi kilkudziesięciu tysięcy złotych tygodniowo, wpadł w spiralę destrukcji. Intensywny tryb życia, kojarzony z luksusem, limuzynami i podróżami, jak ta pamiętna do Nowego Jorku, wiązał się z regularnym sięganiem po kokainę i alkohol.
- Organizator załatwił limuzynę, w pewnym momencie sięgnął i posypał. Kokainę. Proszę bardzo. Ja mówię, o świetnie. (…) Brałem już w Polsce i bardzo to lubiłem - powiedział Norbi.
Norbi powiedział używki dawały mu złudne poczucie satysfakcji, a dostęp do nich był w branży powszechny. Choć epizod z narkotykami trwał stosunkowo krótko, bo około półtora roku, był on niezwykle intensywny i wyniszczający. Znacznie trudniejszą walkę muzyk musiał stoczyć z hazardem, który przez lata pochłaniał nie tylko jego fortunę, ale i spokój ducha.
- Skończyłem z tym szybko, trwało to rok, może półtora. Po prostu poczułem się bardzo źle i zwyczajnie się przestraszyłem. Z alkoholem było podobnie. Szkoda, że z hazardem nie - wyznał piosenkarz.
Momentem zwrotnym był paraliżujący strach o własne życie, gdy organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa pod wpływem toksycznego koktajlu używek, adrenaliny i ciągłego stresu związanego z występami publicznymi.
Zdrowotna katastrofa Norbiego
Konsekwencje lat spędzonych na imprezowaniu i ucieczce w nałogi okazały się dla Norbiego niezwykle dotkliwe i, co gorsza, nieodwracalne. Fizyczna degradacja organizmu była drastyczna - z postawnego mężczyzny ważącego 90 kilogramów, artysta w wyniku wyniszczenia spadł do wagi zaledwie 55 kilogramów.
- Zdrowotna katastrofa była ogromna. Przez to imprezowanie z 90-kilogramowego byka schudłem do 55 kg. Zrobiłem badania, mówią, że wszystko w porządku, jest pan zdrowy. Ale jak, jak mnie szarpie? - wyznał Norbi.
Mimo że badania kliniczne nie wykazały początkowo jednoznacznych uszkodzeń narządów, jego stan psychofizyczny był tragiczny. Norbi do dziś zmaga się z nawrotami silnego drżenia ciała, kołataniem serca, uczuciem niepokoju oraz dusznościami, które są pokłosiem dawnego stylu życia. Ostateczna diagnoza postawiona przez neurologa - nerwica wegetatywna - stała się dla niego wyrokiem, z którym musi uczyć się żyć każdego dnia.
- Lekarz powiedział, że tak już zostanie. Boję się, że mi ciśnienie skoczy, puls, będzie trzeba mnie ratować - wyznał szczerze.
Specjaliści uprzedzili go, że somatyczne objawy lękowe, będące wypadkową używek, tremy i przeżywanego przez lata hejtu, pozostaną z nim na zawsze. Dziś muzyk żyje w ciągłej obawie o nagłe skoki ciśnienia czy pulsu, mając świadomość, że jego organizm trwale zapamiętał traumę, jaką zafundował mu u progu wielkiej kariery.
