Gwiazdor TVN udekorował dom na święta. Jedna choinka nie wystarczyła
Gwiazda TVN postawiła na absolutne szaleństwo. Gdy fani zobaczyli, co dzieje się w jej salonie, w komentarzach zawrzało. Niektórzy twierdzą, że to już przesada, inni nie mogą oderwać wzroku od tego widowiska.
Już jutro Wigilia
W kalendarzu została ostatnia czysta kartka przed tą najważniejszą datą. Jutro Wigilia, więc w tysiącach domów zaczyna się właśnie wielki finał przedświątecznego maratonu. Choć galerie handlowe i witryny sklepowe atakowały nas bombkami już w połowie października, spora grupa tradycjonalistów twardo czekała do samego końca. Zgodnie z dawnym zwyczajem, to właśnie 23 i 24 grudnia są dniami, kiedy w salonach ląduje świerk lub jodła. W tym roku widać wyraźny powrót do tego rytmu, co potwierdzają media społecznościowe. Zamiast chwalić się ubranym drzewkiem miesiąc temu, wielu influencerów i aktorów dopiero teraz wyciąga z piwnic kartony z ozdobami. To ma swój urok – zapach świeżej żywicy tuż przed kolacją wigilijną robi robotę, której nie zastąpią żadne perfumowane świece.
Przeglądając relacje w sieci, można zauważyć, że celebryci dzielą się na dwa obozy. Pierwszy to minimaliści, którzy stawiają na naturalność, słomiane ozdoby i ciepłe, białe światełka. Wygląda to skromnie, domowo i bez zbędnego zadęcia. Jednak po drugiej stronie mamy tych, którzy uznali, że skoro święta są raz w roku, to trzeba pójść na całość. W wielu salonach gwiazd estetyka "less is more" przegrała z kretesem. Zamiast drzewka widać tam gigantyczną bryłę złota, czerwieni i brokatu. Niektórzy celebryci ewidentnie postawili na ilość, obwieszając gałęzie taką masą bombek, że sama choinka stała się właściwie niewidocznym stelażem dla dekoracji. Wygląda to imponująco, choć czasem można odnieść wrażenie, że pod tym ciężarem drzewko marzy tylko o tym, by dotrwać do sylwestra bez spektakularnej wywrotki.
Przez innych ilość jest rozumiana w kontekście całej kompozycji.

Dawid Woliński - kariera
Dawid Woliński to postać, którą w polskim show-biznesie trudno przeoczyć, choć on sam robi wszystko, byśmy patrzyli przede wszystkim na jego perfekcyjnie skrojone marynarki. Od lat funkcjonuje na styku wysokiej mody i telewizyjnej rozrywki, co w naszych warunkach jest spacerem po bardzo cienkiej linie. Z jednej strony mamy faceta, który ubiera polskie elity, a z drugiej – jurora, który w "Top Model" potrafi z kamienną twarzą oceniać predyspozycje nastolatków do chodzenia po wybiegu.
To, co u Wolińskiego fascynuje najbardziej, to jego niemal architektoniczne podejście do wizerunku. On nie tylko projektuje ubrania; on zaprojektował samego siebie. Wystarczy rzut oka na jego media społecznościowe. Nie znajdziecie tam przypadkowych kadrów czy bałaganu w tle. Wszystko jest przemyślane, od oświetlenia w słynnej windzie, która stała się niemal ikoną popkultury, po idealnie ułożoną fryzurę. Można go lubić lub nie, ale trzeba mu oddać jedno: konsekwencję. Woliński nie próbuje być "fajnym kumplem z sąsiedztwa". On reprezentuje świat, który ma być luksusowy, niedostępny i estetycznie nienaganny. W świecie, gdzie algorytmy wymuszają na znanych osobach ciągłe gadanie do telefonu o niczym, on zachowuje pewien specyficzny dystans. Nawet jeśli pokazuje swoją codzienność, robi to w sposób, który przypomina dobrze wyedytowany magazyn. Nie biega za każdym trendem i nie stara się przypodobać wszystkim na siłę. Buduje swoją markę powoli, stawiając na jakość i konkretny, rozpoznawalny styl, który przetrwał już niejedną sezonową modę.
Patrząc na jego drogę, widać wyraźną różnicę między nim a resztą branżowej śmietanki. Podczas gdy on od lat szlifuje swój wizerunek estety i profesjonalisty, niektórzy celebryci postawili na ilość, zalewając nas treściami, o których zapominamy zaraz po przesunięciu palcem po ekranie.
Tym razem jednak Woliński poddał się tej słynnej ilości i to na nia postawił podczas Bożego Narodzenia
Dawil Wolińskli wybrał ilośc nie jakość
W dzisiejszych czasach, gdy minimalizm stał się nową religią, a posiadanie zbyt wielu rzeczy uchodzi za towarzyskie faux pas, znany projektant postanowił pójść pod prąd. Zamiast jednej, skromnej choinki, wstawić do salonu od razu trzy sztuki. I to nie byle jakie, bo ubrane niemal wyłącznie w ciepłe, gęsto rozmieszczone lampki.
Patrząc na nagranie z jego mieszkania, trudno nie odnieść wrażenia, że granica między przytulnym klimatem a estetyką lądowiska dla helikopterów niebezpiecznie się zaciera. Z jednej strony wygląda to efektownie – surowo, nowocześnie i bez zbędnego kiczu w postaci kolorowych bombek czy łańcuchów z poprzedniej epoki. Z drugiej strony, natężenie światła jest tak duże, że w zasadzie można zrezygnować z żyrandola, a przy okazji pewnie i z ogrzewania, bo taka liczba diod musi generować konkretną temperaturę.
Internet oczywiście natychmiast podzielił się na dwa obozy. Fani zachwycają się „magią świąt” i elegancją, jaką daje powtarzalność formy. Sceptycy natomiast pytają retorycznie: „Po co komu las w salonie?”. Rzeczywiście, trend stawiania kilku drzewek obok siebie zyskuje na popularności w luksusowych apartamentach, ale w typowym M3 mogłoby to skutkować brakiem miejsca na kanapę.
Zobaczcie sami

