Pozwolił jej odejść, by sam mógł odejść w spokoju. Anastazja Jakubiak o ostatnich słowach męża
W poruszającej rozmowie z VIVĄ! Anastazja Jakubiak otworzyła serce i opowiedziała o najtrudniejszych godzinach swojego życia. Wspomniała o dramatycznej ostatniej rozmowie z Tomkiem Jakubiakiem, o jego prośbie, której spełnienie kosztowało ją więcej, niż kiedykolwiek mogła sobie wyobrazić. Choć nie było jej przy jego łóżku w chwili śmierci, czuła, że trwa przy nim aż do końca – tak, jak poprosił.
Anastazja Jakubiak o życiu po stracie męża
Choć od śmierci Tomka Jakubiaka minęło już kilka miesięcy, Anastazja Jakubiak wciąż nie potrafi utożsamić się ze słowem „wdowa”. Jak podkreśla w wywiadzie z Vivą, to określenie brzmi dla niej obco i zupełnie niepasujące do jej sytuacji. Kojarzy się ze starszą kobietą, której życie zatrzymało się razem z odejściem męża. Ona sama jednak nadal jest młoda, żyje, wychowuje synka, i – co podkreśla – wciąż czuje obecność Tomka. To poczucie łączności nie jest dla niej wyrazem zaprzeczenia czy rozpaczliwego trzymania się przeszłości, ale czymś, co wynika z ich głębokiej relacji i przeżyć, które przeszli razem w ostatnich miesiącach. To, że nie była przy nim fizycznie w momencie śmierci, nie zmieniło jej poczucia bliskości — wręcz przeciwnie, upewniło ją, że ich więź jest silniejsza niż doświadczenie choroby i dramatycznego rozstania.
W wywiadzie z Vivą Anastazja wyjaśnia, że choć traumatyczne wydarzenia z czasu choroby męża mogłyby doprowadzić ją do psychicznego załamania, ona sama stara się trzymać równowagę — głównie dlatego, że chce żyć tak, jak Tomek by tego chciał. Wspomina, że nie zawsze była przygotowana na to, co ją czekało. Choroba przyszła nagle, a wraz z nią mnóstwo emocji, których nie sposób było przewidzieć: nadzieja przeplatała się z lękiem, determinacja z bezradnością. Każdy dzień był walką — zarówno o zdrowie Tomka, jak i o zachowanie siły, która pozwalałaby normalnie funkcjonować.
Anastazja podkreśla, że w tym wszystkim ogromną rolę odegrał fakt, że Tomek nie chciał, aby pamiętała go w stanie skrajnego cierpienia. To była jego świadoma decyzja — chronić ją, choć sam walczył do ostatnich chwil. Mimo to obrazy ostatnich dni wciąż do niej wracają. Widzi go w oczach, słyszy w pamięci jego głos, odtwarza ostatnie rozmowy. Te wspomnienia są trudne, ale jednocześnie dają jej poczucie, że wciąż jest z nim związana. Nie opłakuje go w ciszy odcięcia, lecz w poczuciu, że nadal są połączeni — nie tylko jako małżeństwo, ale jako dwoje ludzi, którzy byli dla siebie całym światem.

„Pozwól mi odejść” – ostatnia rozmowa, która zmieniła wszystko
Najtrudniejsza rozmowa w życiu Anastazji Jakubiak przyszła wtedy, kiedy najmniej była na nią gotowa. Choć Tomek od dłuższego czasu zmagał się z chorobą, wciąż wierzyli, że uda im się wygrać tę walkę. Leczenie, konsultacje, kolejne próby – każdy krok dawał nadzieję, że jeszcze będzie lepiej. Do ostatnich chwil Anastazja starała się myśleć pozytywnie, powtarzając sobie, że skoro są razem, to uda im się pokonać nawet najgorsze chwile. Jednak ta pewność zaczęła się kruszyć, gdy Tomek trafił do szpitala w Grecji.
Nie mógł zostać sam, dlatego Anastazja, jego mama i siostra zmieniały się przy jego łóżku, aby zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Niestety, ich synek Tomuś nie mógł wejść na teren szpitala, co tylko potęgowało ból i rozdarcie. Wtedy Anastazja musiała wrócić na moment do Polski — nie wiedziała jeszcze, że to właśnie wtedy wydarzy się coś, co odmieni wszystko.
Telefon od Tomka przyszedł nagle. Ale to, jak mówił, było inne niż wcześniej. Nie było w nim już ani tej samej determinacji, ani tej nadziei, która jeszcze niedawno ich prowadziła. Tomek poprosił:
„Pozwól mi odejść”
W tych słowach nie było rezygnacji — była prośba człowieka zmęczonego bólem, który chciał odejść z godnością, nie zmuszany do dalszego cierpienia.
Anastazja przyznała Vivie, że serce podpowiadało jej, by błagać go o jeszcze jedną próbę. Ale widziała, że on naprawdę podjął decyzję. I że jej zgoda jest dla niego ważniejsza niż cokolwiek innego. Właśnie wtedy, w tej jednej chwili, zrozumiała, że największym aktem miłości, jaki może mu dać, jest to, by nie trzymać go na siłę przy życiu. Ta zgoda była dla niej wyniszczająca, ale wiedziała, że Tomek jej potrzebował.
Gdy jego mama dotarła do szpitala, lekarze przekazali, że Tomek odchodzi. Siedem godzin walki z sądem własnego ciała, siedem godzin, w których Anastazja była przy nim na kamerce, choć dzieliły ich tysiące kilometrów. Widziała, jak powoli odchodzi — ale czuła też, że jej obecność, choć cyfrowa, była dla niego ważna. Spełniła jego prośbę. Pozwoliła mu odejść tak, jak chciał — z poczuciem, że jest kochany i nie samotny.
Plany, które nigdy się nie spełnią
30 kwietnia 2025 roku to dzień, który na zawsze zostanie w pamięci Anastazji jako moment, w którym świat stracił sens. Choć droga do tego dnia była pełna bólu i niepewności, sama data śmierci Tomka stała się symbolem ostateczności, której żadne słowa nie potrafią złagodzić. Wcześniej myślała, że najgorszy moment to ten, w którym usłyszeli diagnozę, ale teraz wie, że śmierć zabiera nie tylko człowieka, lecz także wszystkie wspólne plany, marzenia, rozmowy, które miały dopiero nadejść.
Anastazja wspomina, że z Tomkiem mieli dokładnie rozpisaną przyszłość. Zakładali, że przez rok będą żyli intensywnie, nadrabiając wszystko, czego nie udało się zrobić wcześniej. Chcieli pozwolić sobie na małe szaleństwa, na życie „tu i teraz”, a potem wejść w spokojniejszy etap: dom, rodzina, kolejne dzieci. Tomek mówił, że w końcu chciałby zwolnić tempo, przestać żyć w biegu i skupić się na domu. Snuli wizje o nowych zwyczajach, wspólnych rytuałach, planach, których już nigdy nie zrealizują.
Największym żalem Anastazji jest to, że śmierć przyszła akurat wtedy, gdy wszystko zaczynało się układać. Gdy byli na progu nowego życia, które mogło być dla nich czasem spokoju i radości. Nie ma żalu do siebie ani do Tomka — jedynie do losu, który przerwał ich historię w chwili, gdy miała rozkwitnąć na nowo. To poczucie niesprawiedliwości towarzyszy jej każdego dnia, ale stara się znaleźć w tym siłę.
Dziś próbuje nauczyć się życia od początku. Nie takiego, jakie planowała, ale takiego, które musi zbudować na nowo — z pamięcią o mężu, którego kochała i który nawet w ostatnich chwilach myślał przede wszystkim o niej.
