Menager Viki Gabor zabrał głos ws ślubu. Jego słowa mówią wiele.
Wszystko działo się z dala od blasku fleszy, dopóki do internetu nie wyciekły te kadry. Gdy fani zaczęli dopytywać o rzekomy ślub, głos zabrał manager artystki. Jego komentarz zamiast uciąć plotki, wywołał jeszcze większą falę spekulacji. Co tak naprawdę wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami?
Viki Gabor wzięła ślub
Ostatnio internet zalała fala domysłów dotyczących Viki Gabor, a wszystko przez jedno nagranie wrzucone do sieci przez Bogdana Trojanka. Lider Terne Roma ogłosił tam światu, że młoda wokalistka miała rzekomo zostać żoną jego wnuka, Giovaniego. W tle pojawiła się historia jak z filmu – „ucieczka zakochanych” i tradycyjne romskie zaręczyny, które miały odbyć się w Krakowie.
Dla osób spoza tej kultury brzmi to jak scenariusz telenoweli, ale w społeczności romskiej takie deklaracje mają swoją wagę. Trojanek opowiadał o wielkim weselu i dopełnieniu tradycji, co błyskawicznie podchwyciły portale plotkarskie. Sęk w tym, że w polskim systemie prawnym takie obrzędy nie mają żadnej mocy. Żeby wziąć ślub, potrzeba urzędnika, dokumentów i – przede wszystkim – odpowiedniego wieku, a Viki to przecież wciąż bardzo młoda osoba. Prawnie żadnego małżeństwa nie ma i być nie może.
Cała ta sytuacja pokazuje, jak silne są wciąż tradycyjne podziały kulturowe. Z jednej strony mamy nowoczesną gwiazdę pop, która robi karierę w blasku fleszy, a z drugiej starszyznę rodową, dla której symboliczne zaślubiny to wciąż kluczowy element tożsamości. Nawet jeśli cała historia o „porwaniu” czy ucieczce była mocno koloryzowana na potrzeby tradycji, to szum, jaki wokół tego powstał, jest najlepszym dowodem na to, że romskie zwyczaje wciąż budzą w Polsce ogromną ciekawość i kontrowersje.

Brak komentarza ze strony Gabor
Wszyscy szukają zdjęć białej sukni, tymczasem na jej profilach społecznościowych panuje totalna pustka. Nie ma ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia, ani nawet jednego zdjęcia bukietu kwiatów, które mogłoby służyć za podpowiedź.
Ta kompletna cisza ze strony gwiazdy stała się paliwem dla portali plotkarskich. Skoro główna zainteresowana milczy, dziennikarze ruszyli do ofensywy i zaczęli obdzwaniać znajomych, fryzjerów i dalekich krewnych. To fascynujące, że w dobie Instagrama najskuteczniejszą metodą na zrobienie wokół siebie szumu jest po prostu... odłożenie telefonu do szuflady. Gwiazda nie musi nic robić, by o niej pisano – wystarczy, że przestanie wrzucać relacje.
Wszyscy zastanawiają się, czy to przemyślana strategia PR-owa, czy może faktyczna chęć zachowania intymności w tak ważnym dniu. Jeśli ślub naprawdę się odbył, to ukrycie ceremonii przed całym krajem jest w dzisiejszych czasach wyczynem niemal karkołomnym. Zazwyczaj zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie telefon albo "przypadkiem" oznaczy lokalizację w mediach społecznościowych.
Meneger Viki Gabor komentuje wydarzenie
Oskar Laskowski, pytany przez TVN o całe zamieszanie, nie bawił się w długie oświadczenia. Rzucił krótkie:
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
W świecie show-biznesu takie słowa to klasyka gatunku, ale w tym konkretnym momencie zadziałały jak płachta na byka. Zamiast uspokoić nastroje, wywołały lawinę domysłów. Fani, którzy znają mechanizmy działania branży, wiedzą jedno: gdyby sprawa była wyssana z palca, zazwyczaj pada krótkie „to bzdura”. Tutaj jednak mieliśmy do czynienia z dyplomatycznym unikiem. Brak stanowczego zaprzeczenia sprawił, że internauci zaczęli łączyć kropki po swojemu.