Kontrowersje wokół zbiórki dla Pono. Matka jego córki zabrała głos
Śmierć Pono wstrząsnęła jego bliskimi, a prywatne sprawy stały się publicznym tematem. Matka jego córki uruchomiła zbiórkę na przyszłość dziewczynki, a komentarze w sieci nie pozostawiły na niej suchej nitki. Fani i internauci dzielą się opiniami – jedni wspierają, inni krytykują, a prawda wydaje się znacznie bardziej złożona.
Zbiórka pieniędzy dla córki zmarłego Pono
Pono odszedł w wieku 49 lat, zostawiając po sobie nie tylko wspomnienia w sercach fanów, ale przede wszystkim pustkę w rodzinie. Jego córka Michalina, stanęła nagle w obliczu realiów życia bez ojca. Aby zapewnić jej stabilną przyszłość, matka dziewczynki, Karina Wacławik, zdecydowała się na uruchomienie internetowej zbiórki. Początkowo jej cel wynosił pół miliona złotych.
Reakcje w sieci były natychmiastowe – mieszane od wsparcia po otwartą krytykę. Wiele komentarzy zarzucało Wacławik, że próbuje wykorzystać sytuację.
- Chcą powiedzieć, że dość znany raper i producent nie był zabezpieczony finansowo? Bez jaj.
- To wygląda tak jakby żona Pono znalazła "doskonały" pomysł na zmonetyzowanie jego śmierci.
- Tak samo było z tym pilotem. Masakra. Spotkałam się z ogromnym hejtem, gdy (chyba dość racjonalnie) pisałam, że pilot raczej zarabiał bardzo dobrze i takie zbiórki są zbędne. No ale wiadomo - bezduszna s**a ze mnie, a dzieci straciły ojca i teraz to, czego potrzebują to kilkadziesiąt tysięcy, wiadomo!
- Ej no nie wierzę, że taka osoba jak Pono nie dorobiła się niczego, co zabezpiecza przyszłość dziecka.
- Chyba pół miliona potrzebne na jej firmę a nie dla córki. Kobita ma własny biznes, dziecko może mieć rentę po tacie, inne dodatki z tantiemów. Komu ona oczy chce mydlić?
Matka Michaliny nie pozostawiła jednak miejsca na wątpliwości – w opisie zbiórki wyjaśniła, że po Pono nie pozostał żaden majątek. Nie było mieszkania ani wartościowych przedmiotów, a cała masa spadkowa obciążona była zobowiązaniami finansowymi, które trzeba było uregulować.
Po śmierci taty Misia nie otrzymuje żadnych świadczeń państwowych:
• renta rodzinna jej nie przysługuje - tata nie był objęty ubezpieczeniem,
• wsparcie z Funduszu Alimentacyjnego nie przysługuje - alimenty nigdy nie były ustalone,
• nie było też ubezpieczenia na życie.Cała odpowiedzialność za opiekę i utrzymanie Misi spoczywa na mnie.
Pracuję w zawodzie o nieregularnych godzinach - często wieczorami, w weekendy lub poza Warszawą. Nie mogę liczyć na stałą pomoc rodziny, dlatego kiedy pracuję, muszę zapewnić Misi płatną opiekę.
Misia potrzebuje wsparcia psychologicznego po stracie taty. To realne i powtarzalne koszty, które są niezbędne, aby mogła przejść przez ten czas bezpiecznie i z troską o emocje.

Karina Wacławik i hejt w sieci
Gdy w sieci pojawiają się krytyczne komentarze, łatwo stracić grunt pod nogami, zwłaszcza gdy sprawa dotyczy dziecka. Karina Wacławik w rozmowie z serwisem Pudelek przyznała, że odczuwa zarówno hejt, jak i presję ze strony opinii publicznej. Jednak podkreśliła, że jej priorytetem jest dobro córki i uporządkowanie spraw po śmierci ojca.
Jestem ostatnią osobą do komentowania komentarzy innych osób. Oczywiście czuję hejt i presję, ale w tej chwili najważniejsze są dla mnie spokój i los mojej córki oraz uporządkowanie spraw po śmierci jej taty, Rafała "Pono" Poniedzielskiego. Wszystko, co mogłam i chciałam publicznie wyjaśnić, opisałam w "Aktualnościach" zbiórki
Nie jest łatwo mierzyć się z emocjami, które wylewają się w Internecie. Wacławik przyznała, że stara się nie komentować każdego głosu w sieci, skupiając się na tym, co najważniejsze – bezpieczeństwie i spokoju Michaliny. Zbiórka, mimo że budzi kontrowersje, jest narzędziem, które pozwala zapewnić dziewczynce stabilną przyszłość.
Cel zbiórki został ostatecznie obniżony z pierwotnych pół miliona złotych do 90 tys. Do tej pory udało się zebrać 17% nowego celu.
Fakty o zbiórce dla córki Pono
Liczby te pokazują, że niezależnie od krytyki, wielu ludzi decyduje się wspomóc inicjatywę. To zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniami internautów – gdzie z jednej strony mamy dramat osobisty, a z drugiej publiczną debatę. W aktualizacjach zbiórki możemy również przeczytać, że sam pomysł jej utworzenia nie wyszedł od Wacławik:
W pierwszych dniach po śmierci Rafała wiele osób - jego przyjaciół, znajomych z branży i fanów - pytało mnie, jak mogą pomóc jego córce. To od nich wyszedł pomysł stworzenia zbiórki na rzecz Misi. Ja sama jej nie inicjowałam - zgodziłam się, odpowiadając na ogrom wsparcia i próśb ludzi dobrej woli.
Dzięki takim działaniom, przyszłość Michaliny staje się nieco bardziej przewidywalna. Nawet jeśli w przyszłości będzie miała prawo do tantiem z twórczości ojca, wpływy te będą nieregularne i z czasem malejące, co nie daje pewności finansowej. Dlatego właśnie decyzja Wacławik była realnym sposobem zabezpieczenia przyszłości dziecka, co zadeklarowała w aktualizacji zbiórki:
Na co zostaną przeznaczone środki ze zbiórki
• zapewnienie opieki nad Misią w czasie mojej pracy,
• wsparcie psychologiczne i terapeutyczne,
• zabezpieczenie podstawowych potrzeb 11-letniego dziecka
• koszty prawne związane z postępowaniem spadkowym i ochroną pamiątek po tacie.
Ostatecznie sprawa zrzutki dla córki Pono pokazuje, jak cienka granica dzieli prywatne dramaty od opinii publicznej. Karina Wacławik zmuszona była do stanięcia w świetle reflektorów. Każdy komentarz w sieci to przypomnienie, że świat bywa okrutny w swojej ciekawości, ale jednocześnie niektórzy potrafią zaoferować realną pomoc.
Istota całej historii kryje się w prostym fakcie: zbiórka to odpowiedź na brak jakiegokolwiek majątku po zmarłym ojcu, zobowiązań finansowych, które trzeba uregulować i realną troskę o dziecko.
