Marina Szczęsna chciała pochwalić się choinką. Jeden szczegół w tle rzuca się w oczy
Marina uchyliła rąbka tajemnicy i pokazała wnętrza swojej nowej posiadłości. Ten widok zapiera dech w piersiach! Piosenkarka postawiła na wyjątkowy styl, który od razu stał się hitem sieci. W oczy rzucił się jeden element.
Zbliżźają się święta Bożego Narodzenia.
Grudzień to ten specyficzny czas, kiedy statystyczny Kowalski nagle zamienia się w inżyniera oświetlenia i dekoratora wnętrz. Jeszcze kilka lat temu szczytem ekstrawagancji był skromny łańcuch na balustradzie, dziś jednak walka o miano „najbardziej świątecznego domu w powiecie” nabrała tempa. Zaczyna się niewinnie – od wyciągnięcia z piwnicy zakurzonych pudeł. Potem następuje etap, który testuje trwałość każdego małżeństwa: rozplątywanie lampek. To fizyczna niemożliwość, że kable zwinięte starannie rok temu, teraz przypominają węzeł gordyjski. Gdy już uda się nad nimi zapanować, domy zaczynają jarzyć się tak, że piloci samolotów lądujących w okolicy muszą mrużyć oczy.
Z danych rynkowych wynika, że Polacy coraz chętniej idą w styl amerykański. Zamiast jednej choinki w oknie, mamy na trawnikach dmuchane bałwany wielkości garażu i renifery, które machają głowami w rytm „Last Christmas”. Sklepy budowlane przeżywają oblężenie, a my ładujemy do koszyków kolejne kilometry LED-ów, jakbyśmy chcieli zrekompensować sobie najkrótsze dni w roku. W tym całym szaleństwie łatwo jednak o przesadę. Czasem estetyka przegrywa z ambicją i elegancka elewacja znika pod warstwą migoczących, kolorowych światełek, które u sąsiadów wywołują raczej ból głowy niż zachwyt. Z drugiej strony, trudno nie uśmiechnąć się na widok tych wszystkich dekoracji. W świecie, który ostatnio nas nie rozpieszcza, ta odrobina kiczu i ciepłego światła po prostu poprawia humor. Nawet jeśli rachunek za prąd w styczniu sprawi, że świąteczny nastrój pryśnie jak bańka mydlana.
Gwiazdy oczywiście nie odstają w tyle

Nowe życie Mariny Łuczenko-Szczęsnej w Barcelonie
Kiedyś była „WAG numer jeden” w deszczowym Londynie i eleganckim Turynie, dziś Marina Łuczenko-Szczęsna testuje, jak smakuje życie w rytmie katalońskiej sjesty. Przeprowadzka do Barcelony, wymuszona nagłym powrotem Wojtka z emerytury, to dla nich coś więcej niż zmiana adresu. To wejście w świat, gdzie słońce świeci mocniej, a paparazzi podążają za każdym krokiem na plaży w Castelldefels. Marina, która od lat buduje swój wizerunek na styku muzyki i luksusowego lifestyle’u, w Barcelonie odnalazła się błyskawicznie. W mediach społecznościowych nie ma już mowy o chłodnym piemonckim klimacie. Zamiast tego widzimy kadry z tarasów z widokiem na morze i wspólne spacery z dziećmi, które w Hiszpanii dorastają w otoczeniu zupełnie innej energii. Widać, że piosenkarka czerpie z tego miejsca garściami – nowa lokalizacja to przecież idealne tło dla jej estetycznych treści i kolejnych projektów.
Każde miasto ma plusy i minusy. To, co mi się podoba w Barcelonie, to słońce. Na pewno to nam daje dużo powera - wyznała Marina w rozmowie dla Plotka
Co ciekawe, ta zmiana wydaje się bardzo autentyczna. Choć Szczęsny pojechał tam do pracy, dla Mariny to czas na balansowanie między rolą wspierającej żony a własnym rozwojem. Nie musi już nic udowadniać, ale wciąż potrafi przyciągać uwagę samym „byciem” w odpowiednim miejscu. Barcelona, z jej luźnym podejściem do życia, chyba trochę zmiękczyła ich wizerunek. Przestali być tylko parą z okładek, a stali się rodziną, która po prostu cieszy się słońcem i hiszpańską codziennością, nawet jeśli ta codzienność odbywa się w willi z basenem. Wydaje się, że stolica Katalonii to dla nich przystanek idealny – niby tymczasowy, a jednak dający poczucie wolności, którego w rygorystycznych Włoszech mogło im brakować. Marina w Barcelonie wygląda na kobietę, która w końcu nie musi gonić za trendami, bo sama je wyznacza, siedząc z kawą w ręku i patrząc na błękitne niebo.
Tak Marina przyozdobiła swój dom na święta, a w tle... basen.
U Mariny Łuczenko-Szczęsnej święta zaczęły się w tym roku w Barcelonie. I choć za oknem zamiast śniegu widać turkusową wodę w basenie, w środku panuje klimat, którego nie powstydziłby się niejeden pensjonat w Zakopanem. No, może z tą różnicą, że u Mariny wszystko jest znacznie bardziej luksusowe i skąpane w odcieniach beżu.
Gwiazda pokazała w sieci, jak urządziła salon i trzeba jej oddać, że ma oko do detali. Zamiast krzykliwych dekoracji postawiła na spokój i elegancję. Na tle wielkiego okna stanęła choinka, która wygląda tak idealnie, jakby zeszła prosto z wystawy w drogim butiku. Są światełka, są kolorowe, ale stonowane bombki – wszystko pod linijkę. Najciekawiej wygląda jednak ten kontrast: z jednej strony bombki i igliwie, a tuż za szybą palmy i luksusowe kąpielisko. To taki widok, który przypomina nam, że zima w Katalonii smakuje zupełnie inaczej niż ta w Polsce.
Wnętrze domu Szczęsnych na co dzień jest dość minimalistyczne, zdominowane przez biele i brązy, więc świąteczne dodatki tylko podbiły ten przytulny klimat. Marina wrzuciła na kanapę zabawną poduszkę w kształcie laski cukrowej, a na stoliku kawowym wylądował stroik ze świecami. To niby proste triki, ale robią robotę. Widać, że wokalistka dba o to, by jej dzieci miały „magiczny czas” nawet tam, gdzie słońce świeci przez cały grudzień.
Całość wygląda bardzo spójnie. Nie ma tu przepychu, który biłby po oczach, jest za to dużo ciepłego światła i luksusowego luzu. Można odnieść wrażenie, że w tym domu nawet kurz boi się osiąść na marmurowym blacie. Marina po raz kolejny udowodniła, że potrafi zamienić nowoczesną willę w przytulne gniazdko, nawet jeśli za płotem zamiast mrozu jest dwadzieścia stopni na plusie.


