Kamys przemówił na pogrzebie Kołaczkowskiej. Publicznie wypunktował fałszywych "przyjaciół" Asi

Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej

Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej rozpoczął się mszą żałobną o godzinie 11:00 w kościele pw. Karola Boromeusza na Powązkach, a następnie odbyła się świecka uroczystość w sali „Powązki Wojskowe”. Aktorka zostanie pochowana na Cmentarzu Wojskowym Powązki w Warszawie. Rodzina zwróciła się z prośbą, by nie składać kondolencji ani wieńców – zamiast tego poprosiła o wsparcie finansowe dla wybranego celu charytatywnego.

Wśród licznych kwiatów złożonych na grobie Joanny Kołaczkowskiej wyróżniał się czerwony wieniec od prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego. Gest ten był wyrazem szacunku dla artystki, która przez lata bawiła i wzruszała kolejne pokolenia Polaków. Jednak bliscy Joanny przed pogrzebem wyraźnie prosili o to, aby zrezygnować z wieńców i wesprzeć cel charytatywny. 

Asia nie przepadała za patosem i wieńcami. Zamiast kwiatów - jeśli czujecie taką potrzebę - spełnijcie Jej wolę i wesprzyjcie Fundację Avalon:Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym. Nr konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001. Tytuł wpłaty: Cugier, 9392 - napisano na facebookowym profilu kabaretu Hrabi.

Kabaret Hrabi żegna Joannę Kołaczkowską

Podczas pożegnania Dariusz Kamys, współzałożyciel Kabaretu Potem i związany od 23 lat z Kabaretem Hrabi, wygłosił niezwykle poruszające przemówienie. 

Jesteśmy tu, chociaż wcale tego nie chcemy. To nie tak miało być, nie w tym terminie, nie w tej sali, nie w tych okolicznościach. Oj, Aśka, Aśka... Miałaś nadświadomość sceniczną. To było coś absolutnie genialnego. Aska potrafiła grać na scenie, robiła to świetnie, wszyscy wiecie, ale oprócz tego potrafiła nas reżyserować. Pokazywała ręką dyskretnie: "szybciej, szybciej, dynamiczniej, dynamiczniej. I potrafiła też dać znać, że jest dobrze. Taka była Aśka- powiedział.

Mimo usilnych starań, by zachować opanowanie, ewidentnie dał się ponieść silnym emocjom. Jego słowa stały się jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów całej ceremonii.

Zanim wyszłaś na scenę, często marudziłaś: "ojej, jak mi się nie chce". Na początku wierzyliśmy ci. Sprawiała wrażenie zmęczonej, ale kiedy wychodziłaś na scenę - po prostu ogień, eksplodowałaś - wspominał.

Potem padły mocne słowa.

Dariusz Kamys ostro o "przyjaciołach" Asi

Dariusz Kamys był jedną z najbliższych osób Kołaczkowskiej. Nie tylko kolegą z kabaretu, ale też mężem siostry. Tak mówił w dalszej części przemówienia.

Byłaś otwarta, ufna dla ludzi, choć czasem cię to raniło. Czasem byłaś wykorzystywana. Ale ty się nie zmieniłaś. Nie zbudowałaś muru. Wręcz przeciwnie. Twoje drzwi były zawsze otwarte i serce też. I właśnie dlatego teraz tutaj nas tylu jest. Bo dotknęłaś wszystkich naszych serc. Straciliśmy nie tylko wielką artystkę. Straciliśmy kogoś niezwykle bliskiego, najbliższego - stwierdził.

Powiedział wprost, że nie zawsze bliscy artystki zachowywali się wobec niej w porządku.

Zaraz po Twojej śmierci pojawiło się sporo "przyjaciół" z gotowymi przemowami, wspomnieniami i teoriami. Czasem ta deklarowana przyjaźń mijała się nawet z faktami o Tobie. Przyjaźń to nie jest deklaracja. To bycie przy, to czułość, zaufanie, troska. Bez fleszy, bez splendoru. Bez zasięgowych profitów. Prawdziwi przyjaciele byli z nami, przy Tobie, po cichu, w domu, przy łóżku, przy herbacie, przy telefonie, przy biurku, przy Twoim odchodzeniu - podsumował Kamys.

Aż serce pęka…