Reakcja jury po wygranej Bagiego. Takich scen w "TzG" jeszcze nie było
Wygrali oni, ale trzecie miejsce tej pary dosłownie odebrało mowę jurorom. Realizatorzy pokazali miny ekspertów po ogłoszeniu wyniku. Nigdy się tego nie spodziewali! Czy widzowie zmienili zasady gry? Zobacz, kto tak naprawdę zadziwił w tym sezonie.
Gdy taniec spotyka sympatię: werdykt, który zaskoczył jurorów
Wielkie finały programów typu talent show to zawsze mieszanka sportowej rywalizacji i czystej psychologii. Rzadko kiedy ostateczny werdykt odzwierciedla jedynie suche punkty przyznane przez jurorów. Tak było i tym razem. Jubileuszowa edycja tanecznego show Polsatu, choć pełna zaciętej walki na parkiecie, zakończyła się wynikiem, który natychmiast wywołał gorącą dyskusję wśród widzów i, co ważniejsze, zdziwienie w samym jury.
Zwycięzcami zostali Mikołaj "Bagi" Bagiński i Magdalena Tarnowska. I tu pojawia się główny problem, który zdominował późniejsze komentarze: Bagiński miał najmniej punktów od jury spośród wszystkich par, które dotarły do finału. To klasyczny dowód na to, że w takich programach taniec jest tylko połową sukcesu. Druga połowa to sympatia publiczności, a ona, jak wiadomo, potrafi kierować się własnymi, często nielogicznymi kryteriami.

Finałowa Matematyka, Czyli Trzy Tańce Pełne Napięcia
W finale rywalizowały trzy duety. Zasady były proste i bezlitosne: każda para musiała zmierzyć się z trzema układami. Pierwszy taniec był wybierany przez jury, co miało sprawdzić ich umiejętności w narzuconym stylu. Drugi taniec wybierał... konkurent, co miało element taktycznej złośliwości i chęci postawienia rywala w trudnej sytuacji. Trzecim tańcem był wyczekiwany przez wszystkich freestyle, który jest szansą na popis i wyrażenie swojej osobowości. Po każdym tańcu jury, w składzie którego zasiadali m.in. Rafał Maserak i Iwona Pavlović, przyznawało punkty.
I to właśnie w punktacji sędziów widać, jak bardzo werdykt widzów odbiegał od opinii ekspertów. Para Wiktoria Gorodecka i Kamil Kuroczko była po prostu dominująca. Nie tylko w finale, ale w ogóle w ostatnich tygodniach show. W finałowym odcinku jako jedyni za każdym razem zdobywali komplet, czyli maksymalne 40 punktów. Co więcej, w sumie w tej edycji zgarnęli pełną pulę dziesięć razy z rzędu. To jest rezultat, który stawia ich w zupełnie innej lidze, jeśli chodzi o taneczną technikę i jakość.
Zaskoczenie jurorów i głos woli publiczności
Wiktoria Gorodecka i Kamil Kuroczko, mimo swojej bezbłędnej dominacji w punktacji jury, zajęli ostatecznie trzecie miejsce. Na drugim miejscu uplasowali się Maurycy Popiel i Sara Janicka. A Bagi i Magdalena Tarnowska, mający najniższy dorobek punktowy, triumfowali. Kiedy przyszedł moment ogłaszania wyników, które były sumą not jury i głosów widzów, na sali zapanowała mieszanka euforii i zaskoczenia. Kamery uchwyciły reakcję jury: Rafał Maserak, Ewa Kasprzyk, Tomasz Wygoda i weteranka Iwona Pavlović nie ukrywali zdziwienia. Ich miny mówiły więcej niż słowa. Widzowie zobaczyli ekspertów, którzy z otwartymi ustami przyjęli do wiadomości, że ich fachowa ocena techniki przegrała z popularnością.
Ten finał pokazuje dobitnie, że talent show nie jest konkursem tanecznym, a konkursem popularności. Publiczność, płacąc za SMS-y, kupuje sobie prawo do ignorowania eksperckich ocen. Oni nie głosują na to, kto zatańczył najlepiej, ale na to, kogo najbardziej polubili w trakcie tych wszystkich tygodni – kto był zabawniejszy, bardziej autentyczny, lub po prostu bardziej charyzmatyczny. Wiktoria Gorodecka z pewnością zapisała się w historii show jako fenomen techniczny, ale to Bagiński, ze swoim stylem i relacją z widzami, zdobył najważniejsze trofeum. Finał ten raz jeszcze udowodnił, że w Polsce sympatia widza warta jest więcej niż dziesięć "40-stek" od jury. Zwycięzców wybierają serca, nie tabela punktów. A to sprawia, że program, pomimo kontrowersji, wciąż jest tak emocjonujący i nieprzewidywalny.
