Dramat uczestników "Kuchennych rewolucji". "Dziś straciliśmy wszystko"
Nadzieja na nowy start po telewizyjnym programie szybko ustąpiła miejsca rozpaczy. Restauracja, która miała być symbolem sukcesu, stała się sceną dramatu. Co stanęło na drodze do szczęścia uczestnikom słynnego programu?
"Kuchenne Rewolucje" od lat pomagają polskim restauracjom
Program „Kuchenne rewolucje” to jeden z flagowych hitów stacji TVN, który od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Mimo upływu lat, format wciąż przyciąga liczne grono widzów, a wielu właścicieli restauracji nadal szuka w nim szansy na uratowanie swojego biznesu. Przez cały ten czas show prowadzi Magda Gessler – doświadczona restauratorka, która wspiera uczestników w rozwiązywaniu problemów finansowych i innych trudności, z jakimi mierzą się w swoich lokalach.
Prowadząca nie poprzestaje jedynie na zmianie menu czy wystroju; często staje się również powierniczką uczestników, którzy otwierają się przed nią i dzielą swoimi prywatnymi kłopotami. Magda Gessler wielokrotnie udowodniła, że potrafi nie tylko słuchać i udzielać cennych rad, lecz także postawić restauratorów do pionu. Jej metody bywają dosadne, ale zawsze mają na celu przywrócenie lokalom świetności.
Niestety nie wszystkie finały przeprowadzonych transformacji są szczęśliwe.

"Wilniuk" dotknięty tragedią
Zaledwie po przejściu „Kuchennych rewolucji” i z nadzieją na lepszy czas, pracownice suwalskiej restauracji „Wilniuk” musiały zmierzyć się z kolejnymi przeciwnościami losu. Najpierw poważnie zachorowała młoda kelnerka Inez, a gdy wydawało się, że wraca do zdrowia, nadszedł kolejny cios. Na początku września lokal przekazał tragiczną wiadomość o śmierci byłej pracownicy i przyjaciółki restauracji, pani Joli.
Z wielkim smutkiem informujemy o odejściu naszej niezastąpionej przyjaciółki Joli. Mamy nadzieję, że tam, gdzie jesteś, nie ma bólu, nasza Jolusiu. Dziś straciliśmy wszystko. Nie jesteśmy w stanie opisać bólu, żalu i rozpaczy
– przekazały dziewczyny z "Wilniuka".
Na czas żałoby „Wilniuk” został zamknięty, ponieważ pracownice przyznały, że w obliczu tak ogromnej straty nie są w stanie przygotowywać posiłków z radością. Ze zdjęcia spogląda uśmiechnięta, pełna życia kobieta, co sprawia, że wciąż trudno uwierzyć w jej odejście. Dziewczyny nie mogą pogodzić się z nagłą stratą, przyznając, że „jakaś cząstka ich samych odeszła razem z ukochaną Jolą".
Tragedia goni tragedię
Jeszcze w sierpniu, przed śmiercią pani Joli, pełne nadziei, zorganizowały kiermasz na rzecz pani Joli, która dzielnie walczyła z nowotworem płuc. Kobieta była pełna zapału i nie poddawała się, o czym świadczy fakt, że jeszcze w lipcu aktywnie wspierała restauracyjny zespół podczas lokalnego festiwalu bluesowego.
Kochani, wiemy, jak wiele znaczy moc internetu, waszych dobrych serc i chęci pomocy, bo już raz uratowaliście fundament naszego zespołu, wyciągnęliście wszystkie ręce na pokład, tym razem kolejna ważna dla nas osoba musi stoczyć ogromną walkę o swoje życie. Naszą kochaną Jolę dotknęła choroba wredna i podła, ale przecież nie ma mocnych na naszą Jolusię! To ona wykarmiła trzech proboszczy i cała suwalską plebanię, ona w cztery dni nauczyła się tego, że – mimo że nie lubi soli – to trzeba jej używać. To Jola wnosi śmieszki i uśmieszki do naszej restauracji. Teraz my musimy podarować uśmiechy dla niej. – apelowały suwalskie dziewczyny.
Tragedia dotknęła „Wilniuka” już właśnie wcześniej, gdy w lutym 2024 roku Magda Gessler przeprowadziła rewolucje w dawnym „Fresco”, a jego właścicielka, Tatiana, niedawno straciła w wypadku swojego partnera. Mimo sukcesu metamorfozy restauracji los nie oszczędził rodzeństwa, a w kwietniu poważnie zachorowała kelnerka Inez.
Byłam zwykłą nastolatką, lubiłam wyjścia ze znajomymi, chodziłam do szkoły, trenowałam siatkówkę, a w wolne dni pracowałam. Praca jest dla mnie bardzo ważna, ze względu na to, że bardzo lubię być kelnerką i sprawia mi to przyjemność. Dni spędzałam aktywnie, ponieważ nie lubię stać w miejscu, a ograniczenia były dla mnie nierealne. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło… – rozpoczęła swą opowieść nastolatka.
W wieku zaledwie siedemnastu lat tuż przed osiągnięciem pełnoletności Inez odkryła w prawym udzie mały guzek. Początkowo sądziła, że to jedynie kontuzja po treningu siatkówki, jednak po badaniach usłyszała druzgocącą diagnozę: złośliwy nowotwór tkanek miękkich. Po ciężkiej walce, która objęła wycięcie guza oraz chemioterapię, nastolatka, wspierana przez całą suwalską społeczność, powoli wraca do zdrowia.
